1967 Jazz

Z Mtulo
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Przedmowa

Jak żyje Sun Ra - "Bożek" Awangardy

Artykul- zdjecie 1.jpg

...Sytuację na amerykańskim rynku płytowym i w tamtejszych klubach jazzowych najlepiej chyba scharakteryzował Ornette Coleman. Porównał ją do stosunku, jaki panuje między panem a jego niewolnikiem. „Producent chce, by jegoniewolnik był zadowolony i myśli, że wie, jak tego dokonać, a w gruncie rzeczy chodzi mu tylko o muzykę niewolnika". Sun Ra, którego Solar Arkestra składająca się z jedenastu muzyków musi dzielić się 117 dolarami za pięć godzin pracy w klubie Slugs, dostaje jeszcze mniej za płyty. „Nagraliśmy jedną płytę dla wytw. Savoy i dostaliśmy za nią 6 dolarów w ciągu pięciu lat" — oświadczył Sun Ra. Ale nawet jeżeli ten awangardowy muzyk jest zaniedbywany przez impresariów, wielu młodych jazzmenów ceni go. „To nasz Basie i Ellington" — mówi Marion Brown — „Sun Ra gra na fortepianie, ale jego prawdziwym instrumentem jest orkiestra". Ciemny, łagodny tęgawy człowiek w mocno znoszonej złotej koszuli i czerwonych spodniach żyje w zrujnowanym mieszkaniu ozdobionym „kosmicznymi" obrazami, plastykowymi kulami i piłkami gumowymi zawieszonymi na sznurkach. Z odpadków z domu towarowego Woolworth stworzył cały wszechświat, w którym jest bogiem-słońcem. ,,Ra — to mityczny egipski bóg słońca" — wyjaśnia. „Na meczach piłki nożnej ludzie wołają Ra, Ra, Ra — moje imie — kiedy dopingują do zwycięstwa". Podobnie jak Shepp, Sun Ra pragnie dotrzeć do Murzynów ze swoją muzyką. Mówi: „Nie mógłbym dać czarnym ludziom prawdy, bo oni kochają kłamstwo. Żyją kłamstwem. Mówią „kochaj bliźniego jak siebie samego", lecz nigdy nie widziałem, żeby się do tego stosowali. Nie uważam, żeby Murzyni byli moimi braćmi". Sun Ra jest przekonany, że Czarni nie wykorzystują swojej szansy, grając dla białych ludzi. Chce zmienić tę sytuację swoją muzyką. „Jestem demonem" — oświadcza prawie niedbale — „Oni to szanują. Chcę wybić z nich powierzchowność. Będę bić, bić i jeszcze raz bić ich. Kiedy gram dla Czarnych, oni źle się czują, bo moja muzyka jest piękna, a oni są brzydcy. Mogę moją muzyką „oczyścić" Murzynów, i białych też. Dobre pranie mózgów byłoby dla nich świetne". Sun Ra spędził dzieciństwo „wędrująco", w Alabamie i w Wirginii, gdzie będąc jeszcze dzieckiem, usłyszał melodie warte zapisania. Dorastał w Chicago, wychowując się na muzyce Ellingtona, Earl Hinesa i Armstronga. „W Chicago grałem w zespole Fletchera Hendersona, wtedy jeszcze się w ten sposób nie grało, ale Fletcherowi i tak podobała się moja muzyka". I tutaj Sun Ra dodaje. „Posiadam tajemnicę wszechświata, którą chcę przekazać, rozwiązania dla wszystkich ludzi i narodów. Mam dokonać niemożliwego i zademonstrować ludziom, że jest coś jeszcze poza bogiem, którego czczą. Moja muzyka przynosi przyjaźń". Podczas pięciogodzinnego koncertu w Slugs' Saloon w listopadzie ub. roku „bóg słońca" objawił cala pasję i lekceważenie dla porządku tego świata — zawarte w swej sztuce, przed niewielkim, o niemiałym i śmiertelnie poważnym audytorium, składającym się z około 100 osób, Na maleńkiej estradzie siedział przy fortepianie Sun, w złotej czapce i z królewską godnością, jego perkusista na drugim planie — na tle kotary, w głębi basista zgarbiony nad instrumentem. Reszta Solar Arkestra — nazwanej tak, bo ludzie tak właśnie wymawiają słowo „orchestra" — musiała przycupnąć na krawędzi estrady z instrumentami w rekach. Grali wszystko: od bogatych w treść songów do prawdziwego jazzu i najczystszych improwizacji. Skąpani w wirujacvch światłach reflektora filmowego, stali się afrykańskimi kosmonautami grającymi dla kosmosu. „Powinniśmy wydostać sie stąd lak najprędzej" — mówi Sun — „lepiej nim będzie tam, kiedy tutaj wyleci wszystko w powietrze". Sun Ra zapisuje większość swoich kompozycji lecz czasami wymaga, by soliści ..czytali jego myśli" — pozwala im grać „na wyczucie", zresztą chętnie zapisałby ich solówki w nutach, gdyby... miał czas. „Szukam niepoprawnych muzyków" — wyjaśnia — „Jeżeli nie znajdą pracy gdzie indziej musza przyjść do mnie. W ten sposób nigdy nie martwię się o to, jak utrzymać zespół".

Na podst. NEWSWEEK, nr 12/86 (opr. M, Mierowska)